NADZIEJA UMIERA OSTATNIA

Po dzisiejszej rozmowie telefonicznej dotyczącej Adama mam trudny czas. Staram się przypomnieć wszystkie sytuacje opowiedziane mi przez Adama podczas naszych spotkań. Mieszka w pięknym mieszkaniu. Widzę ojca, który wiezie ufającego mu bezgranicznie syna, na codzienne zajęcia dziennego pobytu. Zapewne jak zwykle mówi do zobaczenia. Po południu jednak nie przyjeżdża. Adam jest przerażony. Wieczorem dowiaduje się, że ojciec już go więcej nie zabierze. W DPS biorą jego odciski palca na pismach, których treści nie rozumie. Później dowie się, że to ma związek z jego zgodą na pobyt w DPS. Od pierwszych dni prosi przyjaciół matki o pomoc. Oszołomieni nie wiedzą co robić. Nie mogą pogodzić się faktem, że Adam został umieszczony w DPS dla upośledzonych umysłowo. Jeszcze niedawno rozmawiał z nimi na każdy temat. Przyjaciel rodziny znajduje lepszy dom pomocy. Jadą tam razem z ojcem. Ojcu bardzo podoba się nowe miejsce. Do czasu. Kiedy wróci do domu zmieni zdanie. W DPS Adam ma ciężki wypadek. Jak w filmie „Chce się żyć” po prostu wypada z wózka. Nikt nigdy nie dochodził jak to się stało. Adam przechodzi ciężką operację.   Zanim sąd wydał postanowienie o całkowitym ubezwłasnowolnieniu Adam miał kuratora. Była nim siostra matki. Po wydaniu decyzji o ubezwłasnowolnieniu opiekunem prawnym zostaje ojciec. Sąd nie widzi potrzeby wysłuchania świadków, którzy uważają, że decyzje ojca są niesamodzielne i są bardzo krzywdzące dla Adama. Siostra matki widząc, że wózek inwalidzki Adama jest niesprawny kupuje i przywozi do DPS. Przez długie miesiące wózek będzie stał w magazynie, bo ojciec nie wyraża zgody na przekazanie go Adamowi. Adam prosi o pomoc każdą napotkaną osobę. Zaczynają się zakazy odwiedzin.
W pierwszej kolejności zakaz obowiązuje siostrę matki, później kolejnych jej przyjaciół. Jak później zeznaje podczas rozprawy ojciec, do napisania zakazów namówiła go dyrekcja DPS. Przez wszystkie lata w aktach sądowych są zachwycające opinie na temat opiekuna prawnego. Któregoś dnia kurator sądowy w rozmowie telefonicznej mówi mi, że wierzy dyrekcji, a Adam kłamie. Jak zwróci uwagę RPO, pani kurator rozmawia z dyrekcją i ojcem. Adam nie jest obiektem jej zainteresowania. Pracownica socjalna chcąc dokuczyć Adamowi za jego prośby o pomoc i narzekanie, z satysfakcją przynosi mu złe dla niego wieści. Doskonale wie, że ma pełną władzę nad nim. On może najwyżej zapłakać się na śmierć. Przeczytałam akta sądowe. Nie przypominam sobie takiej sytuacji w której kurator, psycholodzy, adwokaci, czy sąd chociaż raz stwierdziliby, że biorąc pod uwagę niepełnosprawność Adama należy wziąć pod uwagę jego prośby i ulżyć mu w nieprzeciętnie trudnym życiu. Psycholodzy twierdzili że jest upośledzony umysłowo więc nie ma potrzeby brać ich pod uwagę, adwokaci  niewiele interesowali się sprawą. Opiekun prawny może w innej sytuacji wysłuchałby próśb Adama, wszak jeszcze nie tak dawno pisał dla niego wiersze, ale sytuacja się zmieniła. Dyrekcja zachwyca się opiekunem prawnym, którego działanie  w  rozmowie ze mną określa jako skrajnie niesamodzielne. Ale tylko w rozmowie ze mną. Sąd wydaje postanowienia na podstawie kolejnych opinii. Siedzę i zastanawiam się czy choć jedna z tych osób wydającej opinie, choć przez chwilę miała na tyle wrażliwości, żeby pomyśleć, że może skrzywdzili Adama. Przez 25 lat pracy  z dziećmi niepełnosprawnymi poznałam całą rzeszę dobrych, wrażliwych ludzi, którzy większość życia poświęcili na bezinteresowną pracę na rzecz innych. Jak to się dzieje, że ludzie którzy otrzymują za to pieniądze, mając przed sobą chłopca z powykręcanym kręgosłupem, nogami i rękami nie znajdą w sobie tyle dobrej woli, aby zrobić wszystko, żeby ten chłopiec na miarę możliwości choć przez chwilę poczuł się szczęśliwy. Cały czas słyszę, że kłamie. Czy kłamstwem jest to, że jego marzeniem jest zmienić dom pomocy na taki, w którym będzie dzielił pokój z kimś z kim będzie mógł porozmawiać o swoich marzeniach i problemach. Nawet jeśli czasem kłamie, to czy czasem nie jest to jedyny sposób aby zwrócić na siebie uwagę i wzbudzić naszą litość. A cóż mu pozostało. A może całe nasze życie jest kłamstwem. Przecież mamy marzenia. Różnica jest tylko taka, że otrzymaliśmy szansę ich realizacji. Dziś po raz kolejny słyszę w rozmowie telefonicznej, że na podstawie rozmowy z dyrekcją ustalono, że Adam kłamie. Wracam do domu i przestaję wierzyć w ludzi. Przez trzy lata napisałam kilkadziesiąt pism do różnych instytucji. Prawie nikt z adresatów nie porozmawiał z Adamem. Piszemy prośbę do Prezydenta Miasta Rzeszowa. Adamowi zostało niewiele lat życia. Podobno nadzieja umiera ostatnia.

Teresa Tomaka